Nie zamierzam pozwolić sobie na zmęczenie. Zamierzam zanurzyć się w mej opowieści, nawet jeśli potnie mi twarz.

„Zapach mężczyzny” to druga  po „Wróżbie” autobiograficzna powieść szwedzkiej pisarki Agnety Pleijel. Tak jak poprzednio, znajdziemy w niej sporo dojrzałości, kobiecej próby ustalania podmiotowości, zachłanności na świat. Wszystko na bardzo wysokim poziomie literackim, cielesny język, lacanowska teoria podmiotu, chęć odnalezienia swojego własnego signifiant– wiele odniesień pogłębi i tak złożoną już z wielości fabułę.

O czym/ o kim?

Jakkolwiek by nie opisać, o  czym jest najnowsza książka Agnety Pleijel, i tak zabrzmi to błaho. Kobieta poszukująca swojego miejsca, wyjeżdża na studia do Götenborga, wynajmuje obskurne mieszkanie i rozpoczyna własną odę do wolności. Chce zostać pisarką i przeczytać wszystko. Czyta więc: Horacego, Tołstoja, Dostojewskiego, Georga Bernarda Shawa. Fascynuje ją Eliot i jego obiektywny korelat w Jałowej ziemi. Poprzez lektury główna bohaterka próbuje bardziej zrozumieć siebie, skomplikować proces twórczy, wyrobić pióro i samokrytycyzm. Za chwilę rozpocznie pracę jako redaktorka, potem obejmie stanowisko szefowej kultury.  Spotkania bohemy artystycznej, ciekawe dialogi i wymiana myśli – jeżeli lubicie, gdy tym wszystkim użyźniona jest fabuła, będziecie się czuć dobrze w tej opowieści. Najwięcej wydarzy się  tam, gdzie w grę wejdą emocje  – w konfrontacji z ludźmi. Kolejne związki z mężczyznami poszerzą  linie graniczne świata bohaterki. Zacznie eksperymentować, ustalać, zderzać swoje oczekiwania z oczekiwaniami społecznymi, kreować nowe zasady, by wyjść z ograniczeń. Łatwo nie będzie, chociażby przez skomplikowaną relację z ojcem. Czytelniczo będzie ciekawie. Coraz bardziej zachłannie.

Pisać siebie

„Zapach mężczyzny” to literatura autobiograficzna, wspomnieniowa, gdzie podmiot stanowi ważny składnik całości. Nie jest to jednak autobiografia sensu stricto, pamiętajmy, że mamy  do czynienia z fikcją autobiograficzną. Musimy uważać na pakt, który zawiera z nami autorka. A ona trzyma nas na dystans. Przeplata opowieść raz w trzeciej raz w pierwszej osobie, subtelnie i znienacka oddalając się i przybliżając tekstowo.  Pisanie jest tutaj osobliwym procesem twórczym, odbywa się niczym tkanie. Nieustanne zatracanie się w języku. Cielesne metafory, czasami bardzo brutalne, spowodują że nas zaboli. Jak dużo odnajdziemy tutaj ukrytego liryzmu. Rozbuchana machina pamięci poruszy najczulsze struny. Doznamy smaku proustowskiej magdalenki.  Wejdziemy w ciepło wiosny, w nostalgie rozdarcia emocjonalnego. Podejrzymy skomplikowany erotyzm.  Poczujemy lekkość bytu i ciężar istnienia jednocześnie.

„Zapach mężczyzny” to afirmatywna  literatura kobieca. Czytajcie:)