Szybka kawa, kilka stron, praca, szybka druga kawa, kilka stron, koniec dnia. Każdy z nas doświadcza na co dzień rutyny. Nie LUBIMY jej zwyczajowo, ale i tak żyjemy z nią równolegle. Niebezpiecznie zaczyna się robić wtedy, kiedy powtarzalność wkrada się w sferę pasji. Tak zadziało się w moim procesie czytania. Szybko, byle do przodu!

Na święta mózgowy skaner raz!

Dostępność do wiedzy i literatury jest powszechna i łatwa. Wyselekcjonowanie realnej wiedzy i prawdziwej literatury spośród ogromnej ilości serwowanych produktów, to już zupełnie inna kwestia. Nadmiar budzi lęk.  Stos książek czekających w kolejce, jedna lektura generuje kolejnych dziesięć, a tu jeszcze chcemy poszerzać perspektywę o sztuki wizualne, film, czy muzykę. Czasu nikt nam nie daje w pakiecie – Internet, darmowe minuty i sms’y. Spirala się nakręca i nasze samopoczucie zaczyna się pogarszać. Wpadamy w paranoje wchłaniania, budzimy się nocą oblani zimnym potem krzycząc „Wiem, że nic nie wiem”!

To oczywiście pewna  hiperbola sytuacji, która ostatnio zaczęła mnie dotyczyć. Chciałabym więcej, niż mogłabym sobie na to pozwolić. Przeczytać. Półka – poczekalnia z książkami rośnie z dnia na dzień (kupuje się szybko w gruncie rzeczy). Czytam jedną, patrząc na te wolnostojące, oczekujące i już sama nie wiem, co czytam i dlaczego.

Dlatego też , na święta, w prezencie, gdybym tylko mogła, chciałabym zamówić sobie mózgowy skaner, który w ułamku sekundy przestudiowałby wszystkie ambitne lektury, co więcej, pozostawiłby  przeinterpretowaną i przeanalizowaną kwintesencję! To byłby prezent, z którego bym się ucieszyła, i który nie leżałby bezczynnie w kącie!

Jednym słowem, nie jest dobrze. Ze mną.

Podkreślanie, komentowanie, zatrzymanie – nie dziś

Dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze studentką, moja lektura była inna, kompleksowa, wieloczynnikowa, czyli…otwierałam notes, komentowałam, zapisywałam ważniejsze cytaty, podkreślałam. Widać to po moich zarysowanych egzemplarzach z tamtych czasów. Nikt nie chce ich ode mnie pożyczać, a ja lubię je z tego powodu jeszcze bardziej.

Dziś przestałam zostawiać ślady. Moje książki po przeczytaniu wyglądają jak „nówki sztuki”. Teraz zleciłam zadanie śladowania pamięci, myśląc, że na pewno mi myśl nie umknie. Umyka za każdym razem, ale zbyt leniwa jestem. By zmusić się do tej  czynności pierwotnej, związanej z długopisem, wysilić się i ZAPISAĆ .

Jednym słowem, nie jest dobrze. Ze mną.

Pustka, czy może jednak nie?

Uświadomienie sobie tego stanu rzeczy jest pewnego rodzaju sukcesem. Ja pędzę! Ja nie chcę pędzić! Poczułam się jakby dotleniona samą tą myślą.

A tak poważnie.  Warto zwolnić, pasja powinna być jak ciastko z czekoladą, delikatna, warta delektowania się i przede wszystkim, z wielką niewiadomą w środku. Polecam jeść ciastko wolno. Lepiej smakuje. Ale gdy trzeba, brać na wynos! Nawet w pędzie, ale zawsze, warto trzymać pasję w ręku!

Wracając do wątku, skaner w dalszym ciągu jest moim prezentem nr 1.