-Popatrz, przyjrzyj się, piękny Orient, nieprawdaż? Ale tak naprawdę to jest morze zacofania, ocean wstecznictwa, irracjonalizmu, zabobonów i nietworzenia. Tu jest odwieczny opór przed nowością. Tu od setek lat panuje pogarda dla liberalnego, niezależnego myślenia, brutalna i nietolerancyjna zbiorowa religijność, niechętna wszelkim przejawom wolnego ducha, niechętna indywidualizmowi, niszcząca wszelkie podstawy demokracji. Mimo zgiełku, hałasu i arabskiego harmidru tak naprawdę panuje u nas wielka cisza, bezruch myśli, my nie tworzymy, my niszczymy” –Profesor.

Reporter Piotr Ibrahim Kalwas nie jest aż tak bezwarunkowo krytyczny w ocenie Egiptu, jak Profesor – uczony Egipcjanin, będący przyjacielem reportera. Kalwas – muzułmanin z Zachodu (z Polski), który od 2000 r. zamieszkuje Aleksandrię (z wyboru), zatapia się w miasto, dziwi, fascynuje i oburza. Nie potrafi Egiptu pokochać bezgranicznie, nie potrafi go też definitywnie znienawidzić. Egipt go uwodzi zapachami, smakami, kulturowością. Egipt odrzuca go swoim skrajnym tradycjonalizmem i fundamentalizmem, zacofaniem intelektualnym, strachem. Jest jednak obecny wciąż w jego myślach. Zauroczenie krajem powoduje, że reporter stosuje krytycyzm emocjonalny. Ciekawa wydaje się ta relacja. Kalwas rozumie, że jako muzułmanin z zachodu nigdy nie będzie ichny, zawsze obcy, zepchnięty, zdaje sobie również sprawę z tego, że nie odstawią go zupełnie za krawężnik, że będzie chwiał się trochę na betonowej linii, nie należąc ani do tego, ani do tamtego świata.

To, co uprawia Kalwas w literaturze non-fiction można by nazwać krytyką obiektywną, z subiektywna rysą. Piotr Ibrahim wie bowiem o Egipcie więcej niż zwykły reporter, podróżujący i zbierający informację o państwie. On Egipt zna od trochę dziurawej, ale podszewki jednak. Ma do tej podszewki pewien sentyment. Wybrał tą przestrzeń do życia, dla niego prawo haram i hanal to nie ciekawostka badawcza, ale element wpisany w codzienną egzystencję. I to stanowi dużą różnice w sposobie patrzenia. Choć im więcej Kalwas wie, tym wydaje mu się, że mniej rozumie, bo taki Egipt właśnie wyłania się z reportażu – niezrozumiały.

Fascynacja krajem to na szczęście u reportera bardzo wyważona przyjemność. Kalwas nie daje się omamić, ma oczy szeroko otwarte, przedstawia fakty:

Kobieta jest największym zagrożeniem mężczyzny, jego złym duchem prowadzącym na manowce. A zwodzi go zawsze tym, co ma pomiędzy nogami. Dlatego należy to wyciąć – to cytat z mądrości Nasera asz-Szakira, jednego z głównych orędowników legalizacji obrzezania dziewczynek.

Pamiętam dokładnie, bawiłam się lalką, którą dostałam na urodziny. W domu było pełno ciotek, babek, kuzynek, pełno kobiet, patrzyły na mnie, szeptały, głaskały po głowie. Nagle wpadły do mojego pokoju…- zaczyna płakać-…złapały mnie za nogi i za ręce. Pamiętam, że ojciec i starsi bracia stali twarzami do ściany, jak mnie niosły. Nie zapomnę tego nigdy: stali odwróceni. Kobiety zaniosły mnie do drugiego pokoju, gdzie była już znachorka […]. Pamiętam ten nóż. Był mały, zakrzywiony. Szeptała jakieś sury z Koranu[…] Matka wsadziła mi w zęby kawałek drewna. Potem poczułam niewiarygodny, rozdzierający ból miedzy nogami…Wyłam…Na szczęście straciłam przytomność. […]Kiedy się obudziłam w ręku trzymałam lalkę, cały czas trzymałam tę urodzinową lalkę. Była zakrwawiona, cała spływała krwią…miałam osiem lat…

Jedna z wypowiedzi Egipcjanek: Stypa, żarcie, hasz, może przy okazji jakieś zaręczyny i umawianie się na następne wycinanie łechtaczek. Niektóre rodziny na prowincji mają kilkadziesiąt dzieci […]Jest co rzezać. Maktub. Zapisane. Maktub, fuck![…]Ten przeklęty Maktub! Jedziesz dziurawą ulicą sto pięćdziesiąt na godzinę bez pasów z całą rodziną, wszyscy giną na latarni, ale to nie jest wypadek, to Maktub! Nie ty prowadzisz przecież samochód, tylko Bóg.

I tak od pokoleń, niezmiennie. Bóg, Bóg ,Bóg i jeszcze raz Bóg, Bóg ponad Bogiem.

Fakty, które z naszej perspektywy patrzenia są nie do pojęcia.

Być może właśnie to niezrozumienie jest jedyną formą podejścia bliżej do złożonego z nieporozumień Egiptu.

Refleksja:

Nie ma nic gorszego od skrajnego tradycjonalizmu, jakiegokolwiek- on zawsze ustala, kto zasługuje na życie, a kto na śmierć. Maktubt i już. Tak jest zapisane, tak miało być. Nie wierze w świętość pisma. Nigdy nie przyjmę bezrefleksyjnie żadnej prawdy. Bo prawdy przynajmniej  są trzy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda.