Weszłam w historię i wyszłam z niej w odpowiednim momencie. Znaczy się na koniec z niej wyszłam. Wtedy kiedy trzeba było. Czyli przeczytałam od deski do deski.  Już wiem, że zapomnę o bohaterach a i o książce nie będę pamiętać do końca życia. Złapałam się jednak na tym, że thriller Hollie Overton „Mury” czyta się z zapałem i się go kończy. I nie ma potem spokojnego snu. To chyba dobrze o nim świadczy.  Można się kilku rzeczy doczepić.  Można kilka kwestii pochwalić. Zrobię to w tej właśnie chwili.

 

  1. Czytajcie, gdy wieje za oknem, pada i grozi

Zabrzmi to dość błaho, ale istnieją książki idealne na niepogodę, jesienną melancholię, na złowieszcze gwizdania za oknem. Jestem w stanie zrozumieć tych, którzy biorą się wówczas za  kryminały, thrillery czy horrory.  Siedzimy sobie w ciepłym fotelu, popijamy gorącą herbatę lub sączymy wino, i stwarza się pewien mile widziany rodzaj kontrastu. Czytamy niebezpieczne w bezpiecznym. Kiedy w opowieści groźniej, my zapadamy się w kołdrę głębiej, w szyby dudni rzęsisty deszcz, i niech sobie dudni. Jesteśmy tam, gdzie trzeba być, w najodpowiedniejszym miejscu na świecie – w ciepłych pieleszach naszego ogniska domowego. To uczucie pierwotne i ważne. Też lubię je na sobie doświadczać.

„Mury” Hollie Overton  Wydawnictwa Czarna Owca czytałam,  gdy dudniło wyjątkowo intensywnie. W wyjątkowo wygodnym fotelu. Pijąc wyjątkowo dobrą herbatę z imbirem  i miodem.

  1. Główną postać kobiecą konstruuje autorka, nie autor

Nie chcę tutaj formułować banału, że dobre sylwetki kobiece wychodzą tylko i wyłącznie spod pióra kobiet. Ale…w przypadku mniej doświadczonych pisarzy, bardzo często bywa tak, że lepiej, gdy ustawiają na piedestale konstrukcji fabularnej przedstawiciela swojej płci. Tak jest z Hollie Overton.  Dała ona życie bohaterce, z którą jesteśmy w stanie się identyfikować. Kristy – bo o niej mowa – to kobieta w średnim wieku, samotna matka, która stara się wychować syna najlepiej jak potrafi. Dodatkowo opiekuje się schorowanym ojcem. Relacje między nimi są pokomplikowane  – jak przystało na poprawnie usnutą psychologię. Głównej bohaterce doskwiera pewien brak. W zasadzie w dwóch postaciach. Po pierwsze brak satysfakcji zawodowej. Ona po prostu nienawidzi swojej pracy. Nic dziwnego. Działa w teksańskim więzieniu dla skazanych na śmierć, pełniąc funkcję mediatora między więźniami a prasą. To ona przeprowadza ostanie rozmowy ze skazańcami, łagodzi wszystkie konflikty. Gdy któryś ze skazanych popełni samobójstwo przed wyrokiem, zaatakuje pracowników, albo chce  bronić swojej sprawy publicznie- pośrednikiem jest właśnie Kristy.  Jej obowiązkiem jest również uczestniczenie w samej egzekucji. Sporo. …..Niestety osobiście nie wierzy w prawomocność kary śmierci, czyli pracuje w niezgodzie z własnymi ideałami. Awans ma zamrożony przez męską dominację w hierarchii administracyjno-biurokratycznej. Drugim aspektem jest brak mężczyzny w życiu osobistym. Tego, który wszedłby również w rolę ojca dla jej syna, Ryana. Wtedy pojawia się przystojny, trenujący judo, Lance…

  1. Jest trochę z thrillera, jest trochę psychologii

Opowieść ma dobrą konstrukcję. Napięcie narasta, jest kilka ciekawych zwrotów akcji. Na okładce możemy przeczytać pytanie postawione przez wydawcę: czy  Kristy będzie w stanie popełnić przestępstwo doskonałe w imię ratowania rodziny?  Tak zadane pytanie zbyt dużo sugeruje. Trochę szkoda, że jest, ponieważ tym samym ujawnia wątek, który mógłby dopiero nas zaskoczyć. No trudno. Do przestępstwa dojdzie, lecz czy uda się zakryć wszystkie ślady i czy doświadczenie zawodowe Kristy pomoże jej wybrnąć z kłopotów? Kim jest Lance? Kim naprawdę jest Lance? Tego nie wiecie.

Sporo w „Murach” scen przemocy i znęcania się nad ofiarą, fizycznych i tych psychicznych. I to jest dobrze zrobione. To, co mi najbardziej przeszkadzało, to  duże przeskoki czasowe. Były jak wyrwa przyczynowo- skutkowa, zabrały ciągłość i uprościły napięcie psychologiczne, które budowało się miedzy postaciami. Pojawiały się w nieoczekiwanych momentach. Zawiodły. Tak samo rozczarowało kilka oklepanych, kliszowych scen „uczuciowych”, które zupełnie mnie do siebie nie przekonały.

Mimo wszystko w tę historie się wchodzi. Poczułam na chwilę, jakbym sama była w pułapce. Sytuacja okazała się tragiczna. I ten dylemat moralny, przed którym staje również czytelnik, jest bardzo mocną stroną powieści. Do czego jesteś zdolny, żeby przeżyć? Sam sobie odpowiedz, czytając „Mury” Hollie Overton.

Dziękuje za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego