FabrykaRecenzji.pl

„Lukier” Malwiny Pająk- opowieść bez cukru

Czytasz mniej więcej tak, jakbyś oglądała/ał dobrze zrobiony serial HBO. Jest scenariusz/ fabuła, są bohaterowie, świat ukuty z materii, w którą wierzymy. Nie możesz się oderwać, chcesz obejrzeć/ pffu! –  przeczytać do końca. Problem w tym, że dobrych seriali jest dużo, zapamiętujemy tylko niektóre. Nie wiem, czy książka „Lukier” debiutującej Malwiny Pająk  wydana przez Znak Literanova nie zniknie gdzieś w tłumie. A szkoda. Debiut jest całkiem niezły.

„Lukier” to nieprzesłodzone 360 stron polskiej opowieści o współczesnej socjecie, a dokładnie  warszawskiego korpo świata, gdzie „posiadanie” jest wyznacznikiem pozycji społecznej, a co za tym zwyczajowo idzie, nie determinuje poczucia sensu i szczęścia.

Dwie główne bohaterki to przykład na to, jak łatwo można popaść w pułapkę, gdy cele własne definiują inni.

Anka jest bogatą, wykształconą, zadbaną  bizneswoman. Pracuje w prężnie działającej agencji reklamowej, mieszka w super apartamencie, a jej znaki rozpoznawcze to cięty język i pewność siebie. Zawodowo i powierzchownie – jest, jak ma być. A gdzieś głębiej:

Ciemność zgęstniała od ostatniego razu. Jest  wszędzie, oblepia mnie, przywiera do skóry, osacza, tworząc niewidoczny pancerz. Czuje czyjąś obecność, rozglądam się na boki, ale nie widzę nikogo (niczego?). Oddycham z trudem, powietrze jest ciężkie, duszne, każdy wdech rani podniebienie i krtań. Wiem, że za chwilę wydarzy się coś złego, kulę się w sobie, trochę z zimna, bardziej w oczekiwaniu na cios [s.122].

…lęk, zagubienie, niepewność. W dodatku znaczące nieporozumienia i niedopasowania z mężem. Po wielu latach małżeństwa Anka musi przedefiniować nie tylko swój związek, ale również to, kim się stała.

Julka – niby inny przypadek, ten sam problem. Dilerka, która rzuciła studia, by zarabiać za barem na przysłowiowy chleb. Prywatnie rozsypuje się na części. Rutyna nie jest już bezpiecznym buforem, a transseksualni przyjaciele nie pomogą rozwiązać jej kłopotów.

Dwa życiorysy, dwie kobiety o różnych statutach społecznych. Jedna Warszawa, a w niej narkotyki, rozczarowania. Mężczyznami, dniem powszednim, sobą samym. To ostatnie najbardziej doskwierające fatum, spowoduje nieprzespane noce. Wino, seks, spotify, Netfliks. Umilacze, mimo  wielokrotnego zastosowania,  nie zadziałają na bohaterów jak tabletka na ból głowy. Znajome?

Tytułowy lukier to powierzchnia. Pod nią  gorzki smak życia. Przed którym nie ma ucieczki.

 

Pióro debiutującej

Debiut zawsze bierze się na warsztat trochę inaczej. Niektórzy przymrużają oko na słabe strony i wyciągają te najmocniejsze, aby zmotywować pisarkę do dalszej pracy. Inni są zbyt krytyczni, jakby chcieli dać do zrozumienia, że to fach tylko dla najtwardszych.

Nie zachęcę, nie zniechęcę. „Lukier” czyta się bardzo dobrze, świat wykreowany jest wiarygodny, wciągający, historia nie jest błaha, autorka tworzy złożone postaci, wie, o czym pisze. Występuje tutaj natomiast pewna słabość, którą widać gołym okiem. To nadmiar… wulgaryzmów. Przeklina każdy, bez wyjątku. Czy to ceniony profesor, czy dilerka, czy bogata, wykształcona pracowniczka agencji reklamowej. Czasami, szczególnie w przypadku postaci kobiecych, język powoduje, że ujednolica je, zacierając cechy charakterystyczne. Jednym słowem, za dużo tego, i czasami nieumotywowane.

Książka oczywiście nie jest tak odważna i ekstrawagancka, jak zapowiada wydawca. Niemniej dużo w niej autentyczności, problemy są iście współczesne, utożsamimy się z bohaterkami zaproponowanymi przez Maliwnę Pająk, czy chcemy tego, czy nie.  Przecież takie właśnie  kobiety żyją obok nas, a może jesteśmy nimi my same?

Dziękuję za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego

« »

© 2024 FabrykaRecenzji.pl